wyszukiwanie zaawansowane

Kulesza Maria – Szkło unikatowe

Aleksandrowicz Monika – Zbiory rozmyte

Rozpondek K.: Pamięci M. Kasperskiego

Mikołajek Mariusz - Tak po prostu

Mariusz Mikołajek - Tak po prostu

Wywiad z artystą - Ewelina Anisimowicz, 20 stycznia 2010

Artysta, który po pierwsze jest człowiekiem, mężem, ojcem, przyjacielem, dopiero potem malarzem. Jego twórczość nie jest l'art pour l'art. To sztuka z ludzi dla ludzi, w której wyczuwalny jest przepływ energii, emocji i przeżyć.

Przygotowując się do wywiadu z Panem Mariuszem Mikołajkiem, zastanawiałam się, o co zapytać doświadczonego artystę z bogatą historią twórczości. Nie jestem ani znawcą sztuki, ani też krytykiem. Nie znam się na trendach, nurtach i technikach malarskich. Jest jednak coś, co łączy ze sztuką nie tylko mnie, ale wszystkich ludzi na świecie. Jest to odczuwanie.

Twórczość Mikołajka przemawia językami ludzkich dusz. Należy potraktować ją osobiście i emocjonalnie. Trzeba zanurzyć się w studni emocji i wydobyć z niej te bliskie wyłącznie sobie. Obcowanie z tą sztuką przenosi nas w świat równie daleki, jak bliski, przerażający bo nieznany i ciekawy bo niezbadany. Artysta przelewa na płótno mistyczne przeżywanie, wiarę w przestrzeń odkupioną, gdzie sfera sacrum przenika w sferę cielesną.

Moim celem było poznanie człowieka, który głęboko odczuwa otaczający go świat i potrafi postrzegać go sercem. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że ten wybijający się, poprzez swoją twórczość, ponad przeciętność artysta to zwyczajny mężczyzna, który nikogo nie udaje i wprost mówi o sobie, o tym co myśli i czuje. Podczas rozmowy odniosłam wrażenie, że znam Pana Mikołajka od lat, a było to nasze pierwsze spotkanie. Ten życzliwy i otwarty człowiek opowiadał mi o swoim życiu w taki sposób, że czułam się jak przyjaciel rodziny. Moje pytania często były zbędne, zapomniałam o formie, która mnie ogranicza i wywiad, do którego się przygotowywałam przeistoczył się w rozmowę przy herbacie. O czym? Po prostu o życiu.

Wywiad, jaki prezentuję jest tylko częścią naszej rozmowy, którą potrafiłam zamknąć w formie. Starałam się jednak oddać jej atmosferę i ukazać Mariusza Mikołajka z perspektywy, z jakiej ja Go poznałam, jako zwyczajnego człowieka.

Jak wygląda typowy dzień artysty malarza?

Zupełnie zwyczajnie. Myślę, że podobnie jak u większości ludzi. Wstaję rano, idę po bułki, pomagam żonie, dzieciom, uczestniczę w codziennych czynnościach. Fascynująca jest obserwacja życia ludzi, wczuwanie się w ich sytuacje, zastanawianie się nad tym, co w życiu jest ważne. Jak mam znaleźć w życiu inspirację do tworzenia, izolując się od ludzi i od tego co ludzkie, od ich problemów, codziennych zmagań? Ja po prostu żyję i staram się pokazać na płótnie to, co dostrzegam w życiu swoim i innych osób. Taką mam pracę. Obserwuję, żyję, maluję. Staram się pracować systematycznie, a wtedy efekty pracy są widoczne.

Nie tylko w twórczości malarskiej, ale również w sposobie Pana życia i poglądach można dostrzec obecność wiary. Czy Bóg jest Pana życiowym towarzyszem?

Kiedy tylko odkryłem tę wielką tajemnicę, że nie jestem na tym świecie sam ze swoimi myślami i problemami, chciałem się podzielić swoją radością ze wszystkimi ludźmi. Pragnąłem im powiedzieć, że nie muszą się niczego bać, bo jest On. Trzeba Mu zawierzyć wszystkie swoje cele, pragnienia, wątpliwości i troski. Odkąd zagłębiłem się w odkrywanie tej niezwykłej tajemnicy, jaką jest Bóg, zrozumiałem, że jest ona nie do ogarnięcia, nawet dla osób obdarzonych wielką mądrością życiową. Dlatego też staram się pokazać, co przeżywam, uzewnętrznić swoje uczucia i podzielić się tym, co odkrywam każdego dnia na nowo. Myślę, że każdy ma szansę doświadczyć sfery sacrum i przekonać się o istnieniu tej potężnej siły, która pozwala się podnieść i działać, odrodzić się - znaleźć w życiu sens.

Czym jest dla Pana malarstwo? Czy to tylko sposób na życie?

Malarstwo to moja praca. Nie oszukujmy się, muszę zarobić pieniądze dla siebie i swojej rodziny. Muszę mieć za co żyć, żeby móc tworzyć. Czasem bywa ciężko. Zorganizowanie wystawy, czy wernisażu pochłania, nie tylko wiele energii i czasu, ale wymaga również odpowiednich środków. Zdarzało się, że przekraczało to moje faktyczne możliwości, a rodzina ma swoje potrzeby, nie mogę o tym zapominać. Najgorzej było, kiedy nie miałem własnej pracowni, o efektywnym dotarciu do klientów nie było wtedy mowy. Na szczęście miasto udostępniło mi przestrzeń, w której mogę teraz bez przeszkód tworzyć. Cieszę się jednak, że moja praca daje mi nie tylko środki do życia, ale również szczęście. Robię to, co lubię, a przy okazji jest to, mam nadzieję, chociaż odrobinę pożyteczne i daje radość również innym ludziom. Robię to, co do mnie należy i widzę, że Bóg mi pomaga.

Jaką rolę odgrywa w Pana życiu rodzina? Czy rola artysty nie kłóci się z rolą męża i ojca?

Rodzina daje mi motywację do działania, nadaje sens wszystkiemu, co robię, napędza moją aktywność. To dzięki niej budzę się rano i wiem po co żyję, co mam ze sobą zrobić, mam cel i energię do jego realizacji. Jestem wdzięczny mojej rodzinie za to, że jest przy mnie. To jest fundament.

Jest Pan artystą i tworzy dla ogółu, równocześnie troszcząc się o swoją rodzinę. Poświęca Pan czas również innym, zarówno poprzez swoją twórczość, jak i działalność charytatywną. Aktywnie służy pan pomocą dzieciom z domów dziecka, bezdomnym, chorym, potrzebującym choćby duchowego wsparcia. Czy są jakieś granice Pana działalności?

Nie wiem czy są i gdzie są granice tego, co robię. Nie widzę w tym nic szczególnego czy nadzwyczajnego. Jak już mówiłem robię, to co kocham. Uczestniczę w życiu innych ludzi, daje im z siebie tyle, ile jestem w stanie, a oni dają mi coś więcej - swoją radość a czasem nieszczęście, swoje przeżywanie i odczuwanie świata. Czerpię z życia innych ludzi, poznaję ich zachowania, emocje. To obcowanie zbliża mnie do Boga i pozwala malować. Kiedyś uczestniczyłem wraz ze swoją rodziną w wakacyjnym wyjeździe z dziećmi, połączonym z warsztatami. Były to dzieci można powiedzieć "trudne", z różnymi problemami emocjonalnymi i zdrowotnymi. To było niezwykłe przeżycie widząc ich uradowane twarze, zmiany w ich myśleniu i postrzeganiu świata już po dwóch tygodniach wspólnego przebywania, wspólnej pracy i zabawy. Było to bardzo wzbogacające doświadczenie i mogę śmiało powiedzieć, że były to, do tej pory, najlepsze wakacje w moim życiu. Wspaniale wypocząłem, a przy tym niepostrzeżenie dałem dzieciakom coś dobrego od siebie.

Artysta to zawód, który wiąże się z wieloma życiowymi przeszkodami. Zmieniają się czasy, wartości i idee, postrzegania i poglądy ludzi oraz warunki pracy, związane z ekonomiczną i polityczną kondycją państwa. Jak Pan sobie z tym radzi?

Ciężko jest przekazać artyście swoje najgłębsze przemyślenia i przeżycia, gdy nie ma odpowiednich środków i narzędzi pracy. Nasze państwo nie stwarza odpowiednich warunków do rozwoju kultury i sztuki, jak to jest na przykład w przypadku Niemiec, czy innych krajów zachodnich. Walka z pozostałościami starego systemu i zmianą świadomości jest jak walka z wiatrakami. Potrzebna jest ogromna motywacja, chęci i sposób na siebie, by dotrzeć do szerszego grona ludzi. Obszar sztuki i kultury daje jednak ogromną możliwość nam wszystkim na nieustanne uczłowieczanie się. Sztuka w swojej istocie jest niezmienna, zawsze dzieje się i musi się dziać w prawdzie, komercja nigdy nie zniekształci duszy sztuki.

Dziękuję Panu za rozmowę i poświęcony czas.

Dziękuję również.

Tekst drukowany był na stronie: Wiadomości24