Saj Andrzej − Malarskie gesty Wołczuka
Andrzej Saj − Malarskie gesty Wołczuka
Kontemplując obszerne (ilościowo) cykle obrazów malarskich Mariana Wołczuka, zawsze zastanawiałem się, dlaczego z takim uporem ćwiczy on w nich różne zestawienia, zwykle nieprzedstawiających kształtów, form i przenikających się, wzdłuż i wszerz blejtramu pasm koloru.
prof. Marian Wołczuk (z lewej) z prof. Piotrem Kielanem - Rektorem ASP
Czemu podporządkowany jest ten zamiar konsekwentnego malarskiego „rozpisywania” się w długich cyklach prac – cyklach w istocie świadomie organizowanych dla badania układu form, jakby oceny ich wzmacniania się w kolejnych kompozycjach; w udowadnianiu siły własnego, autorskiego, gestu malarskiego. Właśnie ten zamiar pogłębienia własnej twórczości, w dociekaniu jej sensu, w ćwiczeniu możliwości dojścia do owego „złotego środka” wypowiedzi artystycznej, a więc w osiąganiu pewnego punktu równowagi między intencjami a ich spełnieniem, między kontemplacją a ekspresją zawarte jest to, co wydaje się, być clou tego malarstwa. Z tym że ten gest malarski nie jest u Wołczuka ekspresyjny, nie jest to dynamika intensywnych uderzeń, rzutów, chlapania farbą, ale efekt zamyślenia i spełnienia w intencjonalnym zamiarze tego gestu. To jest obszar dokonań kreacyjnych, które mogą czerpać inspiracje i z natury, i z duchowych, wewnętrznych przekonań i artystycznych aspiracji.
Zawsze odbierałem obrazy Wołczuka głównie w kategoriach malarstwa abstrakcyjnego, choć również – co nietrudno jest stwierdzić – twórca ten dość często świadomie właśnie nawiązuje (inspiruje się) do świata natury; przykłady transparentnie uchwyconych pejzaży, ślady oczywistości przemienione plastycznie wyrafinowanym układem linii i plam koloru, wreszcie te wyraźne sylwety ludzkie, albo ich jakby cienie, malarsko wyabstrahowane z artystycznej pamięci, z tego jakby „tłumu” napotykanych codziennie osób, bliskich i nieznajomych… to wszystko uzasadniało i dyscyplinowało moje spostrzeżenia. Jest więc Wołczuk malarzem przedstawiającym czy abstrakcyjnym? I tu niewątpliwie należy poszukać kompromisowej odpowiedzi. Jego obrazy są wypracowane jakby pomiędzy; między przedstawiennością – z inspiracji otaczającą rzeczywistością – a abstrakcyjnością użytych środków wyrazowych. Chodzi o to, że w zdominowaniu formy obrazu, zwykle przesłaniają one jakąkolwiek rozpoznawalną narracyjność czy anegdotę treści.
Artysta z prof. Józefem Hałasem
Tak więc, okazuje się, że malarz preferuje w swych wypowiedziach jednak ową czystą abstrakcję jako najcelniejszy wyraz malarstwa. A jak wiadomo, już P. Gauguin w 1888 roku twierdził, że malarstwo to jest abstrakcja; później tą droga poszli inni słynni malarze – od Kandinskiego, Malewicza i Mondriana po Pollocka, Mathieu czy Rothko. Traktowanie malarstwa w konwencjach abstrakcji może znaleźć głębsze uzasadnienie po lekturze tekstów Józefa Czapskiego (por. np. Patrząc). Czapski, który sam był malarzem i teoretykiem sztuki, poświęcił wiele uwagi dowodzeniu abstrakcyjności malarstwa. Powołując się na długą listę artystów i teoretyków, widzi on praktykę malarstwa właśnie jako twórczość przede wszystkim abstrakcyjną, a więc taką, w której wartości plastyczne dominują nad przekazem treściowym. W tej mierze do pierwszych malarzy abstrakcyjnych – wg niektórych teorii, np. Cocteau, Gilsona czy Bazaine’a – można zaliczyć, m.in. obrazy Breughla, Vermeera czy Van Eycka. Egzegeta abstrakcjonizmu Seuphor (cyt. za J. Czapskim) proponuje takie oto sformułowanie: Sztuka abstrakcyjna to każda sztuka, która nie zawiera w sobie żadnej ewokacji rzeczywistości, niezależnie od tego, czy jest ona, czy nie jest punktem wyjścia dla samego artysty. Interpretacja tej myśli też nie może być jednoznaczna; jeśli przyjmiemy, że każde manualne dzieło, niezależnie od stopnia naśladownictwa (mimetyzmu) rzeczywistości, jest w istocie różne od niej, bo stanowi efekt kreacji artysty - to faktycznie, niemal każdy rodzaj obrazowego przedstawiania zasługuje na miano abstrakcji (może poza trompe l'oeil, realistycznym portretem, martwą naturą czy hiperrealizmem profotograficznym). Jeśli przyjąć (za Gilsonem) naturę za wzór malarstwa przedstawiającego, to każde odstępstwo od tejże już będzie mogło być uznane za przykład twórczości abstrakcyjnej, w tym sensie, że kreującej rzeczywistość nową, niedostrzegalną wprost, mimo że porównywalną z tą realną. Nazywamy sztukę abstrakcyjną, kiedy jej cel jest bardziej plastyczny niż przedstawiający – powie Gilson; a co może się potwierdzić w ocenie odbiorcy, tj. w odbiorczej interpretacji dzieła – w tym na co faktycznie zwraca się uwagę, oglądając obrazy. J. Czapski przytacza tu swoje wrażenia z odbioru formy i waloru barwy arcydzieł wiedeńskich muzeów; odbioru, który zupełnie przesłonił mu treści tych przedstawiających dzieł; nie dostrzegał on jej, pozostając pod silnym wrażeniem piękna formalno-plastycznego tych obrazów.
Abstrakcyjne malarstwo M. Wołczuka – należy to podkreślić – ewoluuje w czasie wielu eksperymentów i zmian w sztuce. Rozwija się ono od świadomości doświadczeń sztuki modernizmu i przełomu konceptualnego z końca lat 60., poprzez okres presji malarstwa neoekspresyjnego z lat 80. XX wieku, aż do obecnego, złożonego czasu postmodernistycznego zachwiania pozycji malarstwa na światowej (i krajowej) scenie artystycznej. Artysta w tym długim okresie eksperymentowania sztuki, idzie własną, osobną drogą; nie pomija awangardowych poszukiwań, ale też dba konsekwentnie o pielęgnowanie osiągniętego poziomu formalno-estetycznego prac malarskich. Ogromna pracowitość, w jej energetycznym uzasadnieniu i pogłębieniu twórczej dociekliwości, skutkuje właśnie ową skrupulatnością „przećwiczenia” w danym cyklu obrazów, wszelkich jego kompozycyjnych wariantów, w swoistym geście malarskiego uzasadniania się, prowadzącym niejako do owej docelowej formy idealnej. A ta, szczególnie w abstrakcji, może być czymś tylko abstrakcyjnym; więc zbliżając się do niej, jednocześnie ona umyka, kluczy i otwiera nowe perspektywy prowadzące do kolejnego celu. Rolą artysty jest, być może, wejście na tę drogę dociekliwości i twórczego spełnienia… oraz ciągłe podążenie nią ku owemu nieosiągalnemu celowi.
Marian Wołczuk idzie tą drogą, konsekwentnie, od lat. Jego obrazy to potwierdzają.
Andrzej Saj
Marian Wołczuk - Malarstwo, wystawa 2013
Marian Wołczuk - profesor zwyczajny w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Studia ukończył w 1970 roku na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby. Uprawia malarstwo i rysunek. Były dziekan, prodziekan i kierownik Katedry Kształcenia Ogólnoplastycznego Wydziału Architektury Wnętrz i Wzornictwa.
Źródło: asp.wroc.pl