Hałas Józef - Gwasze
Wywiad z profesorem Józefefem Hałasem
Kultura natychMIASTOwa
Wrocław, 14 marca 2011
Kultura natychMIASTOwa: Na początku proszę opowiedzieć w kilku słowach o wystawie „Gwasze” w Galerii Platon.
Józef Hałas: Wystawa może robić wrażenie abstrakcji, ale ja nie czuję się abstrakcjonistą. To wynika z prób zrozumienia natury. Można w niej znaleźć wszystko, trzeba tylko uważnie patrzeć; a ja poprzez całe lata malowania odkryłem pewne prawidłowości i próbowałem tą istotę rzeczy wydobyć. Może to się wydawać mgliste, postaram się wyjaśnić konkretniej. Malując naturę odkryłem, że w naturze wszystko jest sobie przeciwstawione: statyka, dynamika, kolory i kierunki. Dam przykład: horyzont-pień drzewa, przeciwstawiony poziomowi pion, w drzewie poziome gałęzie przeciwstawione znowu temu pionowi pnia, i żyłkowanie liści przeciwstawione sobie. I w ten sposób zbudowana jest cała natura, na konstrukcji, którą ja nazwałem „przeciwstawieniem” i zacząłem malować pod tym kątem.
A dlaczego gwasze?
Gwasze to jest dalsza droga wykorzystywania moich wcześniejszych doświadczeń. Jestem już starszym panem i ograniczam się do niewielkich wymiarów. Wykorzystuję swoje wcześniejsze doświadczenia dotyczące materii, struktury i koloru. To uważam za najbardziej podstawowe problemy plastyczne. Kolor, materia, kompozycja.
A obecna w tych pracach faktura?
Można powiedzieć, że faktura jest pochodną struktury materii.
Na tej wystawie możemy obejrzeć również pańskie notatki. Jak je odbierać? Czy są to pewnego rodzaju komentarze do tych prac?
Nie. Ja po prostu od bardzo dawna miałem nawyk notowania myśli. To nie zawsze były myśli dotyczące malarstwa, często dotyczyły innych dziedzin życia. Dużo pisałem o muzyce, ponieważ dużo jej słuchałem i lubię muzykę, bardzo różną zresztą, od Bacha do Beatlesów.
Muzyka jest ważną inspiracją dla Pana?
Nie tak inspiracją, jak po prostu potrzebą. Nigdy nie malowałem muzyki i tego nie chciałem. Nie maluję filozofii, nie maluję poezji, nie maluję muzyki. Moja filozofia wynika z rozumienia malarstwa.
A co wpływa na pański obiór prac, kiedy ogląda Pan wystawę?
Na dobre malarstwo muszą złożyć się dwa elementy: wrażliwość i świadomość plastyczna. Są obrazy, w których najważniejsza jest wrażliwość, zbudowane głownie na niej. Są też takie, gdzie zachowana jest równowaga między wrażliwością, a świadomością plastyczną. No i są takie, gdzie przeważa właśnie świadomość plastyczna, ale nie ma jej bez wrażliwości. Piszę teraz małą pracę na temat malarstwa i wymyśliłem takie motto do jednego z rozdziałów: „Nie ma dorosłości sztuki bez dzieciństwa”. To znaczy, że nie ma świadomości plastycznej bez wrażliwości.
Zaciekawiło nas, że pominął Pan czynnik talentu. Czy talent też jakoś wpływa na twórczość, czy jest przereklamowany?
Na ogół za „talent” ludzie uważają „złotą rączkę”, artystę, który umie narysować człowieka, konia… Rysunek to tylko jeden z rodzajów talentów plastycznych, z tym, że ci uzdolnieni do rysunku mają kłopoty z malarstwem. Dlatego ja dzielę malarzy tak z grubsza na dwie grupy talentów. Jeden talent to właśnie te złote rączki, wirtuozi, a drugi rodzaj talentów to „wrażliwowcy”, czyli tacy, którzy są uwrażliwieni na kolor i materię. Jeśli to się połączy u kogoś, to jest genialnie. Takim malarzem, który miał cechy wrażliwowca i wirtuoza był Cwenarski, mój kolega na studiach, który na czwartym roku niestety umarł, ale zapowiadał się na nieprawdopodobny talent.
Źródło: kulturanatychmiastowa.pl/2011